Pokazywanie postów oznaczonych etykietą artista. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą artista. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 marca 2015

ARTISTA: OLGA BOZNAŃSKA


Od 26. lutego w Muzeum Narodowym w Warszawie można oglądać wystawę poświęconą twórczości Olgi Boznańskiej. Wcześniej można było ją zobaczyć w Krakowie, odwiedziło ją tam 65 tysięcy osób. Podobno jest to rekordowa liczba od czasów sławnej wystawy Turnera.
Kto z Was zna Boznańską? Myślicie "kurcze, kto to jest?" Popatrzcie na ten obraz, prawdopodobnie go kojarzycie bardzo dobrze ;)

/Dziewczynka z chryzantemami, Olga Boznańska/
A teraz sprawdzian numer dwa dla tych co znają powyższy obraz. Czy wiedzieliście, że istnieje też inne przedstawienie tej niezwykłej dziewczynki? Jest mało znane, bo na co dzień znajduje się w kolekcji prywatnej. Szczerze? Sama nie wiedziałam o jego istnieniu, dopóki nie zobaczyłam go na wystawie. Duże zaskoczenie, obraz nieznany szerszemu gronu, ale równie piękny.

A teraz słów parę o samej malarce i wystawie. Dla tych co nie znają Olga Boznańska to najbardziej znana i doceniana malarka okresu Młodej Polski. Urodzona w 1865, zmarła w 1940. Jej twórczość została doceniona już za życia, artystka zdobywała wiele nagród za swoje dzieła. Malowała głównie portrety i trzeba przyznać, że ten rodzaj malarstwa opanowała do perfekcji. Martwe natury znajdujące się na wystawie niespecjalnie mnie zachwyciły. Malarka sama zresztą twierdziła, że : "żywy człowiek jest ciekawszy niż kombinowane książki i karafki".
Zwiedzanie rozpoczyna się od portretów bliskich Olgi Boznańskiej, a kończy w sali z  martwymi naturami. Sal jest w sumie 7, a główną ideą wystawy jest zestawienie dzieł Polki z dziełami tzw. "porównawczymi", czyli dziełami artystów z jej czasów. Wśród tych obrazów można znaleźć dzieła m.in Jamesa Whistlera, który miał bardzo duży wpływ na dzieła Boznańskiej czy Diego Velázqueza. Założeniem kuratorów było to, aby pokazać, że malarstwo naszej rodaczki wcale nie odbiega od tego co prezentowane było przez innych znanych artystów. Inną kwestią jest też ukazanie bezpośrednich inspiracji dla obrazów Boznańskiej. Udało mi się obejrzeć wykład o Boznańskiej i tam został pokazany bardzo dobry przykład.

/obraz z lewej autorstwa Jamesa Whistlera, obraz z prawej autorstwa Olgi Boznańskiej/
Niby poza dziewczynki inna, ale nastrój i sposób malowania obrazu został utrzymany taki sam. Wystarczy popatrzeć na sukienkę. Boznańska sprytnie zamienia czarną wstążkę we włosach na czarną parasolkę. Kwiaty co prawda w innym miejscu, ale rodzaj taki sam. Na pozór można przejść obojętnie obok takich smaczków, ale kiedy przyjrzymy się dokładnie to widać inspiracje. Boznańska w ogóle jest dla mnie mistrzem w "jak nie zrysować, ale się zainspirować". Inteligentne podmienianie przedmiotów, zmiana pozy, ale zatrzymanie "tego czegoś" w obrazie to niewątpliwie jej atuty. 
Podsumowując, jeśli planujecie się wybrać do Warszawy w niedługim czasie to bardzo polecam wszystkim wystawę, warto zobaczyć. Bilet ulgowy kosztuje 15zł, ale można też na nim wejść na wszystkie wystawy stałe w Muzeum Narodowym. Tym samym jeśli ktoś zatęsknił można obejrzeć obrazy Gierymskiego ;).
A może ktoś już był, może w Krakowie? Jak wrażenia?

wtorek, 20 stycznia 2015

ARTISTA: ZDZISŁAW BEKSIŃSKI


 
Zdzisław Beksiński - bardzo barwna postać w świecie sztuki, znany polski malarz. Kto go nie zna? Jego obrazy poruszają, przerażają, skłaniają do zastanowienia. Każdy, kto choć trochę interesuje się sztuką na pewno zna jego twórczość. Jakiś czas temu byłam na jego wystawie, która jest prezentowana na stałe w Sanoku - jego mieście rodzinnym. Chodziłam, oglądałam i jedno pytanie nie dawało mi spokoju. Co trzeba myśleć, jak postrzegać świat, ludzi i wszystko co nas otacza, jakim człowiekiem być by tworzyć coś tak cudownego i przerażającego zarazem?
Tak się złożyło, że w zeszłym roku wyszła też książka poświęcona życiu Zdzisława Beksińskiego oraz życiu jego syna. Powędrowałam więc do księgarni, kupiłam i czytam. Jest w niej milion rzeczy, faktów, które mnie dziwią, ale też pomagają zrozumieć jaki charakter miał Beksiński. Ten post będzie dosyć niestandardowy, bo pominę wszystkie sztampowe informacje, a skupię się na ciekawostkach.

1) Beksińskiego przerażała myśl o posiadaniu dzieci. Ciąża u kobiety budziła w nim odrazę do tego stopnia, iż uważał, że kiedy jego żona w nią zajdzie to będzie koniec jego małżeństwa. Uważał, że ciało kobiece przestaje być wtedy w jakikolwiek sposób atrakcyjne dla mężczyzny i na zawsze pozostaje wręcz obrzydliwe. Brzydził się też małych dzieci.

2)Nienawidził wyjeżdżać. Jak sam to określał kiedy miał wyjechać z Sanoka ogarniała go "sraczka". Mówił, że może robić wszystko pod warunkiem, że na noc wróci do własnego domu, własnej sypialni i toalety. Z tego powodu odmówił też wyjechania na stypendium do Stanów Zjednoczonych, czy nie chciał jeździć na własne wystawy np. do Warszawy.

3)Uwielbiał pisać listy.  Prawdopodobnie dlatego, że to był jego jedyny kontakt z ludźmi spoza Sanoka. Miał bardzo wielu przyjaciół z którymi utrzymywał kontakt głównie korespondencyjny. Nie znosił jednak kiedy list, który do niego przyszedł był napisany brzydkim charakterem. I choć sam nie miał zbyt czytelnego pisma, to w takich sytuacjach pisał odpowiedź takimi bazgrołami, aby nic się nie dało odczytać. A co, niech zobaczą jak to jest!

4) Malował zawsze przy sztucznym świetle. Był perfekcjonistą, do swoich dzieł podchodził bardzo krytycznie. Okna w pracowni były zawsze szczelnie zasłonięte. Mówił, że światło dzienne tylko przeszkadza w pracy, bo rano jest inne, popołudniu inne, wieczorem inne i zwariować można.

5)Zaczął utrzymywać się z malarstwa dopiero w wieku 43 lat. Wcześniej w domu Beksińskich panowała bieda. Niejednokrotnie Zdzisław nie miał na czym malować, pieniądze na jedzenie były wyliczone co do grosza, farby wynosił po cichu z fabryki Autosana w której pracował. Często też rezygnował z udziału wystawach, bo to rodziło kolejne koszty.

To tylko kilka z naprawdę ogromnej ilości ciekawostek, które zostały mi w pamięci. Po przeczytaniu około 200 stron książki można się dowiedzieć bardzo dużo o jego życiu i uzyskać realny obraz tego słynnego malarza. Dużo historii o nim pomaga zrozumieć też jego charakter i to co pokazywał na obrazach. Dla mnie to naprawdę niezwykłe czytać o nim i już nie mogę się doczekać kolejnych stronic, czeka na mnie jeszcze połowa książki. Jeśli choć część rzeczy, którą tu przeczytaliście Was zafascynowała to polecam na pewno też Wam się spodoba.

niedziela, 16 listopada 2014

ARTISTA: PAUL MORSTAD

Ostatnio w znudzeniu przeglądałam sobie rożne grafiki w internecie i nagle bum! Zakochałam się przeokrutnie! Dziś napiszę o artyście, który mnie zupełnie oczarował.
Nazywa się Paul Morstad. Zaraz wszystko zrozumiecie - wystarczy tylko popatrzeć na jego ilustracje. Paul Morstad jest kanadyjskim artystą. Studiował w Instytucie Sztuki i Projektowania w Vancouver. To co szczególnie mnie zachwyciło w jego ilustracjach to klimat i idealna tonacja kolorów. Jego ilustracje mają zwykle nutkę nostalgii, ale też czasem humoru. Dla mnie są po prostu świetne. Jak zauważycie pewnie, Paul Morstad często wykorzystuje motyw świata wymarłego, który jest zaludniony przez pojedynczych włóczęgów. Często pojawiają się porzucone gospodarstwa rolne, jak dla mnie wszystko jest owiane jakąś tajemnicą, która buduje specyficzny klimat. No i te cudowne wieloryby! Musicie przyznać, że mają w sobie jakąś magię! Po prostu nie umiem wybrać najlepszej pracy.






 Więcej prac razem z tytułami dzieł tutaj.
Uwaga: strona uzależnia!

sobota, 25 października 2014

ARTISTA: MARC CHAGALL

 
Podczas swojego pobytu we Francji, o którym wcześniej pisałam, odwiedziłam muzeum Chagalla, które znajduje się w Nicei. Już wcześniej strasznie lubiłam tego artystę. Za czasów gimnazjum próbowałam zrobić nawet jakąś kopię jego obrazu. Po zwiedzeniu muzeum tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że obrazy Chagalla mają w sobie coś, co mnie zachwyca.
Samo muzeum jest umiejscowione w niezwykle urokliwym parku, wśród drzewek oliwkowych, więc droga do niego jest samą przyjemnością. Niestety podczas zwiedzania nie dostaliśmy żadnych audioguide'ów, także postanowiłam teraz nadrobić zaległości w tym, co mnie szczególnie zainteresowało.

Marc Chagall to tak naprawdę Mojsza Zacharowicz Szagałow. Artysta urodził się na Białorusi, ale miał korzenie żydowskie. Z tego powodu zmuszony był do częstych przeprowadzek i podróży w swoim życiu, bo jak wiadomo wiek dwudziesty był dla Żydów szczególnie trudnym okresem.
Mojsza urodził się w biednej rodzinie, jego ojciec był sprzedawcą śledzi, a matka nie miała żadnego wykształcenia, nie potrafiła nawet czytać. W domu było dziewięcioro dzieci - Chagall miał 7 sióstr i jednego brata - tak więc rodzina Chagalla na pewno nie miała łatwo. Matka Chagalla musiała niejednokrotnie uciekać się łapówek, aby mógł on uczęszczać do szkoły państwowej, ponieważ dzieci żydowskie w tym czasie nie miały prawa do nauki. W wieku 19 lat, Chagall po wstępnych naukach rysunku wyruszył w podróż do Petersburga. Musiał tam udawać, że jest służącym w domu prawnika, aby nie zdradzić swojego pochodzenia. Niedługo potem dostał się do Szkoły Carskiego Towarzystwa Upowszechniania Sztuki. W ten sposób zaczęła się jego przygoda ze sztuką "na poważnie". 
Dzięki swoim korzeniom Chagall miał specyficzne spojrzenie na sny, wspomnienia, wizje i legendy, które często były jego tematem obrazów. Charakterystyczne są tez dla niego żywe kolory oraz mityczne cechy postaci.
Najbardziej znany obraz Marca Chagalla to "Ja i wieś" z 1911-1912. Niestety nie widziałam tego obrazu, ponieważ znajduje się w Muzeum w Nowym Jorku.
/obraz ma w sobie wiele symboli, nawiązuje do wsi, krowę podobno można interpretować jako kobietę dla której jest ten bukiet kwiatów/

Udało mi się za to widzieć obraz pod tytułem "Niebieski cyrk", który absolutnie mnie zafascynował


/"Niebieski cyrk"/
/"Niebieski cyrk- detal"/
Muszę przyznać, że w tym malarstwie najbardziej zachwycają mnie kolory i sposób malowania, nieco dziecięcy, ale jednak piękny. W czasach Chagalla wielcy malarze opanowali do perfekcji operowanie czystymi barwami. Chagall nie odbiegał od nich wcale. Pablo Picasso powiedział kiedyś o nim: "Kiedy Matisse umrze, Chagall będzie jedynym malarzem, który rozumie czym naprawdę jest kolor."

 


czwartek, 11 września 2014

ARTISTA: KOBRA W ŁODZI!

Wakacje bardzo szybko mijają. Nie było mnie długo, ale za to udało mi się zwiedzić parę ciekawych miejsc, którym poświęcę parę słów w najbliższym czasie.
W międzyczasie w Łodzi zaczęło się dziać dużo dobrego. Zaczęły powstawać nowe murale! Jak zwykle śledzę proces ich powstawania niecierpliwie i tak mnie zafascynował jeden z nich, że postanowiłam zrobić mały research. Kiedyś już pisałam post o muralach, a konkretniej o artyście zwanym ROA.
Dziś chciałam Wam przedstawić brazylijskiego artystę o imieniu Eduard Kobra. Może na początek zerknijcie, co się tworzy w Łodzi i na tej podstawie opowiem Wam, co dowiedziałam się na temat jego twórczości.

/zdjęcie pochodzi  z galerii Urban Forms/

/zdjęcie pochodzi  z galerii Urban Forms/
/zdjęcia pochodzi z galerii Urban Forms/
Historia artysty jest bardzo ciekawa i nieco komiczna. Eduardo Kobra pochodzi z  biednej brazylijskiej dzielnicy. Nigdy nie był prymusem, zawsze bardziej interesowały go rysunki. Podobno Kobra zawsze nosił plecak pełen farb i sprayował na wszystkim na czym tylko się dało. Został nawet wyrzucony ze szkoły za "malunki" na jej ścianach, jednak nie poddał się i zapisał się do szkoły poza miastem. Zaczynał swoją twórczość jako zwykły dzieciak "bazgrzący" na ulicy i - jak można się domyśleć - nie raz przysporzyło mu to kłopotów z policją. Jednak jeden incydent z prawem na pewno będzie tkwił w jego pamięci bardzo długo. Co się stało? Okazało się, że sędzia przed którym stanął Kobra za swoje występki tak polubił jego prace, że jako karę wymierzył mu.. namalowanie murala na ścianie posterunku policji. Tym samym był to przełomowy moment w twórczości Eduarda. Dziś jego prace znane są w wielu krajach.
Jeśli chodzi o artystyczne aspekty jego twórczości Eduard Kobra sprytnie wykorzystuje kontrast między czarno- białymi portretami, a pełnym kolorów tłem. Kolorowe wzory geometryczne w oddali nawiązują  do kalejdoskopu. Z tego co udało mi się dowiedzieć Kobra bardzo ceni sobie  dane historyczne i to jest jego cechą charakterystyczną. Zwykle postacie z jego murali nawiązują bezpośrednio do miasta w którym znajduje się mural. Tak też jest w Łodzi. Kobra w powyższym muralu przedstawia nam postać Artura Rubinsteina, który się tutaj urodził. Muszę przyznać, że prace Kobry bardzo mi się podobają, mają w sobie coś co mnie przyciąga. Ma konkretny styl, który mi bardzo odpowiada.

/mural z Lincolnem znajdujący się w Kentucky/ http://www.streetartbio.com/#!Eduardo-Kobra-Abraham-Lincoln/zoom/cw54/imagebxy/

czwartek, 3 kwietnia 2014

Artista: Aleksander Gierymski

W zeszłym tygodniu byłam na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie. Można tam podziwiać od 20 marca dzieła Aleksandra Gierymskiego. Muszę powiedzieć, że od zawsze podobały mi się jego obrazy, ale to właśnie ta wystawa spowodowała, że zostałam jego absolutną fanką.
Wystawa składa się z dzieł uszeregowanych w sposób chronologiczny, tak by można było śledzić rozwój artysty w miarę upływającego czasu. Przedstawiony jest tam prawie jego cały dorobek. Tym, którym obca jest twórczość Aleksandra Gierymskiego mogę powiedzieć, że jest to polski malarz drugiej połowy XIX wieku. Jego styl malowania jest niezwykle realistyczny, ale to co szczególnie mnie zachwyciło to ujęcia Warszawy, które pokazuje w swoich obrazach.

Jego najbardziej znanym obrazem jest tzw. "Pomarańczarka".


Jeśli nie kojarzyliście do tej pory tego artysty, to po tym obrazie pewnie już wiecie o kogo chodzi.

"Pomarańczarka" zawsze należała do czołówki moich ulubionych obrazów. Zaskoczyło mnie jednak to, że w rzeczywistości jest jednak dosyć malutka ;) Jej wymiary to: 66x55 cm. Nie wiem czemu, ale zawsze myślałam, że to duży obraz. Najbardziej zachwycające są kolory. Powiem Wam, że ŻADNE nawet najlepsze zdjęcie nie zastąpi Wam tego momentu kiedy stoicie przed obrazem i możecie zobaczyć wszystko z bliska. Kolory są bardzo nasycone, a jednocześnie wyśmienicie skomponowane ze sobą -  tak, że idealnie współgrają. Klimat obrazu naprawdę jest taki, że stojąc przed nim wstrzymujecie dech w piersiach.

To samo tyczy się obrazu pod tytułem "Trumna chłopska". Wciąż nie mogę się zdecydować, ale to chyba jednak mój ulubiony obraz Gierymskiego. Kiedy podeszłam do niego -brakło mi słów. Nastrój, kolorystyka, precyzja, tematyka, kompozycja- wszystko składa się na to, że ten obraz jest naprawdę GENIALNY. Stałam i stałam i aż nie mogłam oderwać oczu. Jestem dumna, że coś takiego stworzył malarz pochodzący z Polski.


Czy Wy też macie takie wrażenie, że obrazy wyglądają na zdjęciach wyraźniej niż ja? Ten realizm jest tak ogromny, że wszystko wygląda jakbym to ja była namalowana a obrazy były rzeczywistością..
Bardzo ciekawe jest to, że obok wielu obrazów, wiszą także szkice i studia do nich. Dzięki nim można prześledzić tok rozumowania i widzenia Gierymskiego. Widać, że bardzo przygotowywał się do tworzenia większych dzieł.

Na koniec parę zdjęć z moimi "ulubieńcami" wystawy. Naprawdę wszystkie obrazy są świetne, ciężko mi się zdecydować, który lepszy. Wystawa w Muzeum Narodowym będzie trwać do 10 sierpnia.
Bilet ulgowy kosztował mnie 15zł - myślę że warto. Naprawdę polecam każdemu, kto chociaż trochę interesuje się sztuką. Po prostu to aż grzech nie zobaczyć czegoś takiego. To chyba najlepsza wystawa na jakiej byłam! Przed pójściem do muzeum warto wejść na ich stronę, bo wystawie towarzyszy wiele ciekawych wykładów i spotkań, na które wstęp jest bezpłatny.




Mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam Was to tego, żeby odwiedzić stolicę. Robi się właśnie ciepło, więc w sam raz - czas na wycieczkę!


Szukaj na tym blogu